Lejkers ma rację, czemu nie wypunktować zastrzeżeń tutaj?
W zasadzie można zebrać je z komentarzy czytelników:
1. Nie mowi sie "meteoryt tunguski" tylko "katastrofa tunguska" (meteorytu jak dotąd nie odnaleziono!)
2. W Polsce tez sa lowcy meteorytow - szkoda, że autor skupił się na Haagu, skoro mamy Krzyśka Sochę i innych

3. "Księżycowe fragmenty kosztują ponad tysiąc dolarów za gram, a marsjańskie, choć bardziej dostępne od 300 dolarów za gram" - coś jest nie tak z tym zdaniem!
4. Podpis pod zdjęciem: "Krater pod uderzeniu meteoru, Arizona" - błąd chyba oczywisty!

5. Cały akapit: "Meteorytami zaczął się fascynować, jak to zwykle bywa, jeszcze w dzieciństwie. Kiedy zobaczył spadający obiekt wyobraźnia od razu szalała. Mając lat 20 po raz pierwszy zarobił na swojej pasji (znalezione okazy sprzedał za pięciokrotnie wyższą kwotę niż nabył), a zarobione w ten sposób pieniądze zainwestował w sprzęt. Reszta sama się potoczyła. I tak już 30 lat. Jak przyznaje Haag, w tym zawodzie trzeba liczyć się z tym, że przez większość ludzi, jest się traktowanym jak intruz." - składnia, składnia, składnia!!! W zasadzie każde przytoczony tu zdanie wymaga zmiany szyku!
6. Czy może mi ktoś wyjaśnić sens tego stwierdzenia? "Najczęstsze znaleziska mają od kilku do kilkudziesięciu centymetrów średnicy. I tak często tnie się je na mniejsze kawałki i sprzedaje, bo ceny meteorytów liczone są w gramach." - myślałem, że ceny liczy się w jakiś walutach, a masy podaje w gramach

)
Podobnych uwag można przytoczyć więcej, ale wolę wskazać jeden z istotnych atutów tekstu: wypowiedź pani Moniki Kity z Ministerstwa Środowiska! Także wskazanie na końcu tekstu na możliwość oszustw i radzenie by trzymać się pewnych źródeł nabywania meteorytów
