Janusz_W_Kosinski napisał(a):Drogi Filipie. Zdziwiłbyś się, gdybyś nieco poczytał ich literatury i czasopism, ile Słowacy (przez wiele lat do spółki z Czechami) zrobili dla meteoryki i meteorytyki [astronomii meteorowej]. Miałem okazję z nimi współpracować w latach osiemdziesiątych - robili świetne prace i praktyczne (obserwacyjne - meteoryka) i teoretyczne (badania meteorytów, obszarów spadków itd.). U nas w tym czasie, np. na Uniwersytecie Warszawskim, tzw. groch pułtuski leżał w starej szafie w pudełku po butach bez oznaczeń - ba, nawet nie ważony. Dość powiedzieć, że w byłej Czechosłowacji do końca lat siedemdziesiątych znaleziono i szczegółowo zbadano 25 meteorytów (w tym słynny Pribram - pierwszy na świecie sfotografowany spadek deszczu meteorytów). Dla porównania - w niemal trzy razy większej Polsce w tym czasie znanych było tylko 18 meteorytów...
Nie ukrywam, że bliższe jest mi DOKŁADNE zbadanie wszystkiego co da się zbadać, niż bieganie jak kura po świeżo zasianym polu i wybieranie... Dlaczego ? Bo gdyby poszukiwania prowadzili wyłącznie kolekcjonerzy i handlarze, to wielu rzeczy do dzisiaj byśmy nie wiedzieli !!! Mówiąc prościej - stawiam naukę przed kolekcjonerstwem i markentylizmem. Warto wszak wiedzieć co się ma w ręku, nim się to oprawi w ramki, albo sprzeda. W drugą stronię się nie da.
Pozdrawiam
Janusz Kosinski
Panie Januszu, cieszę się że merytorycznie rozwinął Pan swą poprzednią wypowiedź. Osobiście jednak, nie mogę do końca zgodzić się z Panem odnośnie antagonizowania świata nauki ze "światem kolekcjonerów i handlarzy". Zapewniam Pana, że w obu grupach znajdą się "czarne owce", a naszą rolę upatrywałbym raczej w szukaniu tego co łączy, a nie dzieli. Będąc trochę idealistą, myślę że była możliwa współpraca naukowców z kolekcjonerami, zarówno w Koszycach jak i w innych potencjalnych miejscach spadków. Na pewno potrzeba trochę dobrej woli i otwartości. Ponadto, nie wolno zapominać, że wśród (jak Pan to ujął) kolekcjonerów i handlarzy są także zwykli miłośnicy meteorytów, dla których sam fakt znalezienia kamienia z nieba jest największą wartością (może zamiast wszystkich szufladkować warto po prostu zaufać ludziom i także dla dobra nauki pozwolić im realizować swoje pasje). Ponadto, uważam że w XXI w. w czasach, gdy nasze "ludzkie" maszynki lądują na kometach, penetrują Marsa, a nawet opuszczają Układ Słoneczny - trochę przecenia Pan wartość naukową danych typu: czy kraterek miał 10, czy 20 cm średnicy, albo czy spadło 45 czy 48 odłamków. Te dane chyba dzisiaj już nie wiele wnoszą. Uważam, że (zwłaszcza w kontekście warunków formalnych rejestracji meteorytów w Met. Bull.) znacznie więcej do zasobu naszej ludzkiej wiedzy i osiągnięć naukowych może wnieść ilość zbadanych i opisanych gości z nieba. Jeśli tak jest, to lepiej popularyzować wiedzę o meteorytach i zachęcać do poszukiwań - niż w czterech ścianach uniwersyteckich katedr okrywać tajemnicą szczegóły jakichkolwiek meteorytowych spadków. Nie przekonuje mnie również ostatnie zachowanie naukowców zza naszych południowych granic, abstrahując już od domniemanego spadku w Niemczech - jak wspomnę sobie spadek w Norweskim Moss (w ciągu kilkunastu godzin zjechali poszukiwacze, handlarze i naukowcy z całego świata. Podobnie jest w większości krajów tzw. Zachodu. (nie - nie "dzikiego zachodu"

). Konkludując - nie dzielmy się na naukowców, handlarzy, kolekcjonerów, hunterów - mimo wszystko stanowimy jedność - bo wszystkich nas łączy wspólna meteorytowa pasja - i tego się trzymajmy

Pozdrawiam i proszę o wybaczenie za "wchodzenie między kieliszek, a zakąskę
