Głównym i niezaprzeczalnym bohaterem jest 806 gramowy okaz meteorytu Morasko znaleziony przez
nie(d)ocenionego Andrzeja kasjpopeę. Właśnie taki okaz był głównym celem pobytu na Morasku.

Znacznie mniejszymi bohaterkami jest kilka potencjalnych meteorytków znalezionych przez gurala100 i nowego wielbiciela meteorytów Pirucę.
Możliwe, że żaden z tych zardzewiałych fragmentów nie jest meteorytem jednak będzie to wiadome najwcześniej w poniedziałek. Mam jednak nadzieję, że chociaż jeden z nich ma kilka tysięcy lat.
Bardzo ważnym bohaterem była pogoda. Sprawdziły się wszystkie przedwyjażdowe prognozy. W czwartek 11 sierpnia zapowiadano na sobotę piękną słoneczną pogodę a 12 w piątek zapowiedziano deszcz i burze. Sprawdziły się obie. Był deszcz (odrobinkę), była burza, ale przede wszystkim było bardzo dużo pięknego słońca i cudownego nieba.

Moim bliskim sercu bohaterem był niezastąpiony odkopywacz wykrytych skarbów i jednocześnie zakopywacz powstałych dołków. Po przejściu tego niestrudzonego fachowca zatarte były wszelkie ślady naszego pobytu.

Negatywnym zbiorowym bohaterem poszukiwań był metalowy złom zalegający na każdym metrze kwadratowym po którym chodziliśmy. Miałem wrażenie, jakby ktoś specjalnie rozrzucił wagon żelastwa by zniechęcić takich poszukiwaczy meteorytów jak ja.

Jednak oprócz kluczy, śrub, nakrętek, niezliczonej ilości gwoździ, podków, kombinerek, fragmentów bron, lemieszy czy kombajnów były także pociski, monety, metalowe guziki, ...
Po 8 godzinach poszukiwań z wykopanego dołka wyciągnęliśmy zardzewiałą 5 cm kulę, która okazała się nakrętką koronową. Uznaliśmy to za ukoronowanie pięknego dnia i zakończyliśmy poszukiwania.
Po polach Moraska chodzili: Kasjopea, Piruca i gural100