Dzisiaj pokąsany i spalony słońcem zbierałem się już do domu, aż tu nagle podjeżdża jakiś samochód, otwiera się okno i pada takie zdanie: ostatni raz Pana (Ciebie) tutaj widzę z tym wykrywaczem.
Stoję jak wryty a w głowie różne myśli się kłębią. Może to jakiś rolnik co mu ktoś dołków nakopał i nie zasypał. Może posiadacz skrawka ziemi na której nie życzy sobie łowców meteorytowych.
Zanim mnie odmurowało jegomość wypalił: jestem policjantem i ostatni raz Pana (Ciebie) tutaj widzę bo będziesz miał kłopoty.
Meteorytów szukam- odparłem- to nie jest zabronione.
"Policjant" na to- nie wiem czego szukasz. Nie masz pozwolenia Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
Coraz bardziej zdumiony ponownie odparłem , że szukam meteorytów i nie potrzebuję pozwolenia WKZ.
Pan "policjant" na to swoje, że jeszcze raz mnie zobaczy to będę miał kłopoty i pojechał.
Stałem tak jeszcze długą chwilę i zastanawiałem się o co biega



Nie wiem jak ktoś mógł wpaść na pomysł, żeby w centrum elipsy największego deszczu meteorytów szukać czegoś innego niż meteorytów. Przecież po to tam jadę i szukanie czegokolwiek innego to strata czasu!
A może prawo się zmieniło i teraz nawet meteoryty należą do państwa i trzeba specjalnej zgody Urzędnika Państwowego? Nie wiem.
Oczywiście meteorytów mam zamiar szukać dalej. Zobaczymy jak to się skończy
