Minęło 3,5 roku od poprzedniej i jest kolejna relacja

Zaintrygowani spadkiem z 31 lipca 2020 niedaleko od Radomia, wybraliśmy się z kolegą na poszukiwania. Teren poszukiwań okazał się całkiem rozległy, więc sporo czasu poświęciliśmy na wybranie obszaru do przeszukania. Chodziliśmy więc po łąkach, ścierniskach, zaoranych polach. Słoneczko przygrzewało solidnie, a my popijając solidne łyki wody, przemierzaliśmy kolejne kilometry.
W którymś momencie natknąłem się na miejscowego rolnika. Był nieco "zmęczony", ale i rozmowny. Wypytywałem go o spadek - czy coś może widział, bądź słyszał. Rzekł, że widział tu już szukających - tak na oko ze 20-tu. Ale czy coś znaleźli, nie wiedział. Oho - pomyślałem - nic tu po nas, wszystko przeszukane. Coś jeszcze mamrotał o jakimś poszukiwaczu z Niemiec, który podobno szukał w nocy w świetle ultrafioletowym. Podobno coś znalazł. Ale co? Nie wiedział.
Podzieliłem się z kolegą uzyskanymi wiadomościami. Postanowiliśmy zmienić miejscówkę. Ale to już kolejnego dnia, bo ten chylił się już ku końcowi.
Czy coś znaleźliśmy? Ja znalazłem piękny krzemień - pokażę wnukowi, jak się krzesze ogień
